W dniach 25-27 kwietnia w toruńskiej parafii Miłosierdzia Bożego miały miejsce warsztaty muzyki liturgicznej pod batutą słynnego kompozytora Pawła Bębenka. Chórzystów szkolił także parafianin Wojciech Kęsy, fagocista, organista, wybitny nauczyciel śpiewu.
Bóg i marzenia
Część uczestników spotkania już śpiewa w chórach (i bardzo chętnie przyjmie nowych członków). Część marzy o tym, żeby rozśpiewać swoje małe miasto, niewielką wiejską parafię, do której wprowadza się coraz więcej osób, inni jeszcze marzą o tym, by wydobyć talenty podopiecznych domu pomocy i przedszkolaków czy zorganizować koncert uwielbieniowy w Boże Ciało. Wśród uczestników jest młodzież ze szkoły muzycznej, mamy wielodzietne, ale i ludzie, którzy swoje pasje mogli rozwijać dopiero po czterdziestce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czy warto wsiąść w pociąg, autobus, samochód, by cały dzień spędzić na ćwiczeniu śpiewania podczas Mszy odpustowej? Czy nie lepiej byłoby zrobić w tym czasie czegoś, co wydawałoby się bardziej pożyteczne? A jednak Bóg uważnie patrzy na serca swoich przyjaciół i odpowiada na ich pragnienia.
Ksiądz Sebastian Żyła, pomysłodawca i organizator wydarzenia, opowiada, że długo marzył o takich warsztatach dla swoich parafian. Okazało się, że termin będzie nieprzypadkowy: to weekend przed świętem patronalnym parafii.
Reklama
Bóg jednak odpowiada także na nieśmiałe pragnienia. Opowiada Joanna: – Na warsztaty jechałam prosto z pracy i byłam pewna, że tego dnia nie będę na Mszy św., chociaż bardzo chciałam. Dojechałyśmy z córką tuż przed 15. Zaproponowałam jej, żebyśmy weszły do kościoła chociaż na Koronkę, a okazało się, że właśnie rozpoczyna się Eucharystia!
Najważniejsze spotkanie
Warsztaty to nie tylko ćwiczenie dykcji (żeby zaśpiewać „niech ustąpią wszelkie gniewy i spory”, a nie: „nie ustąpią…”), sposobu śpiewania (bez zamęczania krtani), nowych melodii. To także uczenie się słuchana siebie nawzajem („śpiewam w harmonii z innymi, kiedy ich słucham”). W czasach, gdy tak duży nacisk kładziony jest na indywidualizm, śpiew chóralny uczy uważności na innych, relacji, dzielenia się talentami. I takich drobiazgów jak to, żeby podczas śpiewu nie zasłaniać nutami dyrygenta!
Przede wszystkim jednak zadaniem uczestników warsztatów śpiewu liturgicznego jest bycie świadkiem Chrystusa. Paweł Bębenek często zaznacza, że nie wiemy, kto przyjdzie na Mszę św. – Chór ma pomagać, opowiadać o tym, co się dzieje na liturgii, a nie przeszkadzać, koncertować.
Wielu świetnie wykształconych, niezwykle zdolnych muzyków, potrafi zaśpiewać także utwory sakralne, ale… ludzie wyczuwają, że nie ma tam autentyzmu. – Jeśli nie masz doświadczenia spotkania ze Zmartwychwstałym, to w tym śpiewie ciebie nie ma. A jeśli je masz? Zobaczysz, jak działa ewangelizacja.
Reklama
Po słynnym kompozytorze widać, że jego relacja z Bogiem jest żywa. To wdzięczność za to, jak zostaliśmy stworzeni, za ciało, które też jest instrumentem. Za organizatorów i muzyków. Za pyszne śledzie podczas kolacji, za wodę, kawę i za młodzież ze szkoły muzycznej, która chce dołączyć do niedzielnej oprawy liturgii. To radość z piękna Kościoła, cieszenie się jego skarbami jak dziecko. To także wdzięczność za tych, którzy przekazywali wiarę. – Wyobraźcie sobie, że przez 1500 lat ludzie nie znali nut. Potem rozumieli je tylko duchowni, może władcy, czyli dalej bardzo wąska grupa. Nasze babcie potrafiły z pamięci zaśpiewać 40 zwrotek pieśni wielkopostnej.
Zachwyt miłosierdziem
Przychodzi wreszcie czas, kiedy muzyka nie rozbrzmiewa już w przytulnych salach parafialnego domu „Samarytanin”, ale może pociągnąć do spotkania z Panem grupę równie liczną jak ta stojąca przed Wieczernikiem w dniu Zesłania Ducha Świętego. W sobotni wieczór sanktuarium Miłosierdzia Bożego wypełnia się po brzegi. W świątyni rozbrzmiewa koncert „Piękne jest Miłosierdzie Twoje”. Pod batutą Pawła Bębenka występują znani muzycy: chór kameralny Animabile, kwartet smyczkowy Urban Quartet oraz trio jazzowe w składzie: Dawid Fortuna, fortepian, Maciej Adamczak, kontrabas, Grzegorz Pałka, perkusja. Co ciekawe, utwory takie jak „Witaj, Pokarmie”, „Dzięki Ci, Panie” czy „Jezu, ufam Tobie” zabrzmiały po raz pierwszy 20 lat temu podczas spotkania z Janem Pawłem II. W kościele na Koniuchach zabrzmiały raz jeszcze – tym razem ku pamięci papieża Franciszka, którego pogrzeb odbywał się w sobotę.
Pokój daję wam
Niedziela zaś to czas odpustu parafialnego. Mszy św. w Godzinie Miłosierdzia przewodniczy bp Andrzej Suski. – Miłość miłosierna pochyla się nad naszą ludzką słabością – mówi podczas homilii. – Gdy nie dowierzamy miłości, Jezus zachęca, abyśmy podnieśli rękę i dotknęli Jego ran.
Reklama
Pasterz zwraca uwagę, że choć miłość Boża ma wiele odcieni, Niedziela Miłosierdzia wskazuje szczególnie na pokój. To Chrystus uspokaja nasze serca, wypełnia swoje obietnice, wskazuje drogę, daje pewność, że nie zostawi swojego dziecka samego.
Co ciekawe, ten pokój daje się wyczuć podczas chóralnej posługi. Czy to dzięki doskonałemu nagłośnieniu, przygotowanemu przez Marcina Chmiela z zespołu Sunday Worship (grającemu zresztą w sąsiedniej parafii na Jarze)? Czy dzięki świetnej współpracy z organistą Patrykiem Szmelterem i wikariuszem ks. Mateuszem Bartkowskim, dzięki którym chórzyści nie muszą się martwić, kiedy przyjmą Komunię św.? Czy to dzięki profesjonalizmowi słynnego dyrygenta?
A może to właśnie pokój Zmartwychwstałego Jezusa, którym Pan obdarza zarówno chórzystów, jak i obecnych na Eucharystii? Pokój, o którym bp Suski mówi, że „jest trwały, przywraca ład i umacnia łaską”.