Z jednej strony jest jakieś dziwne przyzwolenie na to, że jesteśmy oszukiwani. Bo to lubimy. Nic tak nie przyciąga uwagi jak szokująca wiadomość czy równie szokujące zdjęcie. Nie kryję, odbiorcami takich wiadomości często są osoby starsze, w jesieni życia, które w swej naturze są mniej skłonne do weryfikowania zarówno źródła, jak i samej treści. Nic dziwnego, że pojawiają się kanały internetowe czy aktywne w sieci internetu patoserwisy, które dostarczają multum nieprawdziwych informacji. W przypadku odbiorcy nieświadomego, że jest ofiarą manipulacji, to sensacyjne treści przykuwają uwagę. A dodam, że każde kliknięcie w taką wiadomość powoduje, iż sieciowe algorytmy i nasze pliki cookies sprawiają, że coraz częściej i więcej takich treści nam się wyświetla na ekranie komputera czy smartfona. Sam byłem świadkiem, jak w gronie ok. dziesięciu osób czekających w przychodni (średnia wieku oscylowała koło siedemdziesiątki) jedna z pań nagle z przerażeniem w głosie powiedziała do wszystkich: „Zenek Martyniuk nie żyje, zabił się, jadąc samochodem”. W kilku słowach powiedziałem jej (po wcześniejszej weryfikacji przywołanej treści), że to typowy fake news. Długo musiałem tłumaczyć, że na ekranie telefonu wyskakują jej losowo wybrane przez któregoś z internetowych władców sieci informacje, a że (jak widać) pani lubuje się w poszukiwaniu sensacyjnych treści, to sito selekcji odsiewa jej właśnie takie.
Ostatnio mamy nieprawdopodobny wysyp rozmaitych zdjęć mających poruszyć nasze serca, wrażliwość i współczucie. Raz widzimy rolniczkę sprzedającą warzywa i proszącą o lajka (oczywiście, w popularnych social mediach), która jednocześnie twierdzi, że nikt jej nie polubi, bo jest wieśniaczką. Inny wariant tej samej manipulacji to strażacy przy śniadaniowym stole, ratownicy medyczni, chłopiec, który wystrugał rzeźbę z orłem, dziewczyny udające szpitalne pielęgniarki. Cóż, to zdjęcia tzw. stockowe, czyli możliwe do kupienia w bankach zdjęć; łączy je fotograficzna perfekcja. Bywa, że są wytworem sztucznej inteligencji, wirtualnym bytem wykreowanym przez komputery. Cel jest jeden: nabrać nas i zmusić do określonego działania. Jakiego? Ot, klikamy w zdjęcie rzekomo udostępnione przez „Jana Kowalskiego” (konto fikcyjne); gdy tylko damy lajka, momentalnie trafia do nas informacja messengerem z zaproszeniem na wspólną modlitwę albo wręcz modlitwa w naszej intencji. A to początek łańcuszka. Wiadomości spływają regularnie z każdym kliknięciem w kolejną. Dostarcza je sekta bazująca na naszym zaufaniu, odwołująca się do chrześcijańskiego dziedzictwa. I będziemy dostawać te zaproszenia dopóty, dopóki nie zablokujemy profilu, z którego przychodzą. Cóż, padamy ofiarami łowów. Jeśli chodzi tylko o manipulacje sensacją, to robią one wyłącznie wodę z naszego mózgu. Często docierają do nas filmiki zachęcające do inwestycji, wykupienia cudownych akcji, reklamowane przez znanych polityków czy sportowców. To typowe deep fake, czyli kłamstwa genialnie ubrane w pozory prawdy. Technicznie to niemal doskonałe kłamstwa (wielu się na nie nabiera). Robert Lewandowski zachęca do kupna obligacji, były premier Mateusz Morawiecki namawia do zakupu akcji gwarantujących krociowe zyski, a były prezes Orlenu Daniel Obajtek proponuje inwestowanie w specjalne udziały, dające nierealny zysk miesięczny na poziomie prawie 10 tys. zł. To wszystko ma służyć wyłudzeniu naszych pieniędzy. Mówią swoim głosem, wyglądają „jak żywi” – rzecz w tym, że są wytworem cyfrowym. Tak, ostrzegam Państwa, weryfikujcie informacje i ich źródła! Bądźcie jak niewierny Tomasz, by nie być mądrym po szkodzie. Bo podobnych manipulacji będzie więcej. Dlaczego? Narzędzia sztucznej inteligencji stają się z każdym dniem coraz doskonalsze, powszechniejsze, a ich możliwości inspirują ludzi godziwych i niegodziwych. Nie jestem rysownikiem, ale zadałem jednemu z narzędzi AI zadanie narysowania chomika czytającego na tle Wawelu, oczywiście, z naszą Niedzielą w łapkach. Co do rysowania – sam mam dwie lewe ręce, ale jeśli się ma narzędzie i potrafi go użyć, można być... plastykiem. Może nie Picassem czy Kossakiem, ale chomik wygląda jak chomik, w dodatku zadowolony. Na szczęście chomik nie namawia do założenia lokaty bankowej, kupna obligacji, cudownego leku czy telefonu do Boga za pośrednictwem jednej z setek sekt. Bo statystycznie biorąc, pewnie znaleźliby się chętni. Oszukani, nabrani, ufni. Reasumując – uważajmy, sprawdzajmy, weryfikujmy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu